- Fajny piesek, co? - zagaja sąsiad.
- Nooooo - potwierdza Młody. - A ja widziałem suczkę!
Po czym dodaje gwoli wyjaśnienia:
- To też taki pies, tyle że z cyckami!!!
Idziemy sobie dróżką w ramach spacerku, ja i moje dwie pociechy, Daniel biega w tę i z powrotem, to bliżej, to dalej, Natalka względnie grzecznie przy moim boku, co jakiś czas pstrykam fotki. W pewnym momencie córcia, zadzierając głowinę, mówi do mnie:
- Jąćkę mi daj!
- Zaraz, Tusia, tylko schowam aparat – odpowiadam, mocując się z zamkiem torby.
- Jąćkę daj!
- Chwilka, niunia, za momencik.
- Jąćki nie cieś dać – wzdycha mi przeciągle dziecko, po czym dodaje półgłosem pod noskiem: - to pójdę siama...
I nie oglądając się więcej na mnie maszeruje przed siebie...
Odprowadzam Daniela do przedszkola. Standardowy rytuał – rozbiera się, zakłada skarpetki, w międzyczasie ze trzy razy jego uwaga skupia się na czymś innym. A tego akurat dnia wybitnie rozkojarzony, bo za jego plecami rozbiera się Monika – największa przedszkolna sympatia i stały obiekt rozmów na temat przedszkola.
- Monika, zaczekasz na mnie i pójdziemy razem? - proponuje Daniel, wychylając się przez szafki.
- Nie, ja już idę sama – pada odpowiedź.
Młody przyjmuje to z powagą, ale jego ruchy stają się zauważalnie szybsze. W końcu jest gotowy i tylko chwilę później niż Monika wychodzimy z szatni.
- Tato, teraz trzy buziaki i trzy przytulenia – komenderuje syn, więc posłusznie klękam, żeby móc go przytulić.
Daniel jednak zauważa, że Monika jest już na schodach na półpiętrze, w związku z czym słyszę:
- Tylko jeden dzióbek!
Całuje mnie szybko w policzek i wyrywa do przodu po schodach, nawet się nie oglądając za siebie.
Oglądamy razem bajkę. Ja i dzieciaki. Siedzę w środku, oni po bokach. Jedno i drugie się wtula, pora późna, więc oczka im się kleją. Nagle Daniel półsennym głosem odzywa się:
- Tato, kocham cię...
- Nie! - reaguje gwałtownie Natalka, zanim zdążę cokolwiek powiedzieć. - Nie kochaś ty! Nie! Mój tatuś! Ja kocham!
I bach! Przewalając się przeze mnie, trzepie Młodego po nogach.
- Natalko – łagodzę sytuację. - Daniel mnie kocha i ty mnie kochasz, a ja was kocham, bo oboje jesteście moje cudowne dzieciaki, a ja jestem i Daniela tatuś i twój tatuś...
- Ahaaaaaa – kiwa głową z powagą Młoda. - Niejku, kochać mozieś... Twój tatuś teś...
Od jakiegoś czasu Natalka wojownicza coraz bardziej się robi i pierwsza w stronę brata gniewną pięść wyciąga. A to uderzy, a to szczypnie, a to za włosy pociągnie, ot, co jej do głowy przyjdzie. Impulsywna strasznie i zdecydowanie preferuje w kłótni argument siły zamiast siły argumentu. Oczywiście trzeba ją upominać, „kary” nakładać, jak siedzenie w odosobnieniu przez dwie minutki czy inne ograniczenia. Ale ostatnio...
- Tatooooo! A ona mnie szczypnęła!!!
- Natka! Proszę w tej chwili przestać szczypać Daniela! Nie wolno!!!
- Tatooooo! Znowu mnie uszczypnęła!
- Natalka, jesteś niegrzeczna! Będziesz mieć karę. Nie wolno szczypać!
- Tatoooooooo!
A Młoda, po trzecim uszczypnięciu, nic sobie nie robiąc z wcześniejszych napomnień, z cwaniackim uśmiechem wędruje do stolika w drugim końcu pokoju, siada na nim i patrząc mi prosto w oczy bezczelnie oznajmia:
- Kaję mam!!!