- Jąćki lićne mam?
- Tak, rączki masz śliczne – potwierdzam.
- Buzię lićną mam?
- Tak...
- Nóki lićne mam?
- Masz śliczne nóżki!
- Lićki lićne teś?
- Tak, policzki też...
- Oka lićne?
- Tak, oczka też śliczne masz... śpij wreszcie!
Na to Daniel, zaspanym głosem podsumowuje nasz dialog:
- A ja to wszystko mam śliczne i już!!!
Wieczorne mycie. Natalka upaprana jak nieboskie stworzenie, próbujemy doszorować zarówno rączki jak i buziuchnę, która ma na sobie wszystko, co tylko berbeć niespełna dwuletni potrafi sobie na niej rozciapać. Myjemy, mydlimy, trzemy, spłukujemy, w końcu jako tako zaczynam się dopatrywać znajomych rysów twarzy mojej córki. Szybkie przenosiny pod ręcznik i się wycieramy, a w międzyczasie do łazienki wszedł Daniel i stanął sobie cichutko z boczku, obserwując nasze poczynania.
- No! - podsumowuję parę minut intensywnego wysiłku. - Jesteś teraz, brzdącu, czysta i śliczna!
Na to Daniel spokojnym, obojętnym tonem, od niechcenia mruczy:
- A i tak ja jestem najśliczniejszy!
Za to rano, gdy ma włączonego „niechcieja”, zdarza się i tak:
- Daniel! Idź do taty do pokoju – pada polecenie ze strony Mamy.
- …
- Daniel! Prosiłam, żebyś poszedł do taty!
- …
- Daniel! Marsz do taty! Ale już!!!
Młody wbija wzrok w podłogę, wlecze się, powłócząc noga za nogą i mruczy do siebie pod nosem, pełen urażonej godności:
- Traktuje mnie jak małe dziecko!!!
Co jak co, ale to im trzeba przyznać - są śliczni :))
OdpowiedzUsuń