sobota, 18 lutego 2012

2. Retrospekcja (1) – Zołza horyzontalna


Niby niepełne trzy miesiące. Tak malutko. A jednak swoje humory miała i nawet rządzić próbowała. Wiadomo, że o Natalce mowa! Rosła, rosła i rozumu nabierała. Rękę dam sobie uciąć, że wiele rzeczy celowo robiła. I z premedytacją. Ktoś mógłby popatrzeć na mnie z miną pełną niedowierzania i ironicznie popukać się w czoło z pytaniem: „takie małe dziecko?”. A ja tam swoje wiem!!!
Jak bowiem wytłumaczyć inaczej niż świadomą manipulacją rozmaite zachowania tej małej sprytnej „małpki”? Najedzona, przewinięta, teoretycznie zadowolona i wszystkie potrzeby spełnione, posadzona więc na bujaku, celem relaksacji...
- Eeeee! - słyszę po dwóch minutach. Spoglądam, a Mała macha nóżkami i rączkami niczym mały wiatraczek i patrzy się prosto na mnie. - Eeeeee! - powtarza, łapiąc mój wzrok.
- Co jest, Młoda? - pytam z zainteresowaniem pochylając się nad nią. - Coś nie pasuje?
- Heeeeee! - na twarz wypełza banan od ucha do ucha i jęzorek wywala się do połowy.
- Zainteresowania potrzebujesz? – pytam retorycznie i przez parę minut zagaduję ją, podczas gdy jej uśmiech z buźki nie schodzi i radosne „eee!” rozlega się dookoła.
W międzyczasie jednak Daniel coś chce, coś mi pokazuje, o czymś opowiada, w rezultacie więc odrywam wzrok od córki...
- Łeeeeee! - słyszę płaczliwe jęki po kilku minutach.
No, oczywiście. Wzrok odwrócony, brak zainteresowania, więc trzeba się awanturować, prawda? Myliłby się jednak ten, kto sądziłby, że ponowne zagadywanie pomoże. Akurat! A trzeba wymyślić karę dla ojca, który wzrok odwrócił. Obecnie udobruchać może jedynie wzięcie na ręce, przytulenie i delikatne kołysanie lub chodzenie wokół. Wtedy Młoda wyhamowuje i albo ogląda świat szeroko otwartymi ślepkami, albo próbuje przysypiać.
Spróbuj jednak, człowieku, przysiąść choćby na chwilę, bo to nogi lub plecy mogą rozboleć, ewentualnie ręka zdrętwieć od podtrzymywania wypiętego tyłeczka (swoja drogą w niesamowitych pozach Nati potrafi przysypiać) – od razu pojawia się niezadowolone kręcenie główką, rycie nosem w pierś i okrzyki protestu. I prostuj się znowu do pionu, kołysz, chodź...
No dobra... śpi... Nawet dość równomiernie oddycha. Nienaturalnie wygięta, ale skoro jej tak wygodnie... Wreszcie można ją odłożyć do wózka. Niech sobie odpocznie. Aha! Podświadomie chyba wyczuwa zmianę pozycji na horyzontalną, bo gdy tylko legnie poziomo, oczka się otwierają i...
- Łeeeeeeee!
Nie ma mowy o spaniu, uspokoić się też nie da. Trzeba ją podnieść z powrotem do pionu, przytulić. Co robi Młoda? Ano przykłada ponownie główkę, przytula się, zamyka ślepka, wzdycha, wierci nosem w koszuli, sapnie raz czy dwa i po kilku sekundach śpi. Niby głęboko... Ale niech no tylko ktoś spróbuje ją odłożyć - i nie daj Boże jeszcze poziomo ją położyć. Schemat znów ten sam: otwarcie oczek, szybka orientacja w sytuacji, „łeeeeeeee!” i z powrotem na ręce, do pionu, kilka sekund kręcenia się, znów śpi...
A ona może tak bez przerwy – huśtawka. Weź, odłóż, weź, odłóż... Dopóki nie poczuje się na tyle głodna, że już spokojnie nie usiedzi, tylko gromko domaga się jedzenia. Wtedy to już pozostaje wędrówka do mamy i przekazanie bąbla...
I wszystko byłoby we względnym porządku, gdyby nie fakt, że szalejący wokół Daniel ma dziwną manię podbiegania, łapania za nogi, szczypania przy tym oraz gryzienia w...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz