sobota, 18 lutego 2012

7. Retrospekcja (3) – Trzeba umieć sobie radzić


Daniel tak jakoś w parę miesięcy po narodzinach Natalki przez chwiejność emocjonalną jakąś przechodził. Nigdy nie było wiadomo, w jakim nastroju będzie za minutę. Czy się roześmieje jak szalony, czy też wpadnie w totalną wręcz histerię z powodu sobie tylko znanego. Chodząca 15-kilowa bombka zegarowa. W jednej chwili człowiek kocha go całym sercem za wrodzoną i naturalną słodycz, w drugiej – najchętniej by go udusił, maksymalnie wkurzony...
I na przykład siedzę sobie spokojnie pracując w pokoju, Daniel gdzieś za mną bawi się. To zabawką trzaśnie o podłogę, to pośpiewa do siebie samodzielnie dobierając słowa pod improwizowaną melodię, to znów przeleci tupiąc jak mały słonik przez całą długość pokoju. Nagle czuję pukanie malutkiej rączki w krzesło...
- Mam coś! - radośnie oznajmia Daniel zza moich pleców.
Odwracam się i spoglądam na niego....
...a obok mojego krzesła stoi sobie Danielowe pudło na zabawki, takie duże, na kółkach, w środku zaś – niekoniecznie grzecznie, spoczywa Natalka.
- Przyda ci się! Proszę! Małe dziecko!!! - uśmiecha się niewinnie Młody.
...i można się rozpłynąć...
Innym razem z kolei goni się go do spania.
- Daniel! Przebieraj się! - pada polecenie.
- Nie ma dla mnie zecy!!! - krzyczy progenitura, udając, że rozgląda się wokoło, choć dobrze wie, że piżamka leży na fotelu.
Po czym zaczyna się namawianie, żeby sam się przebrał, on w ramach złośliwości i przekomarzania się – a to język pokaże, a to prychnie, a to minkę „fochową” strzeli i tak w kółko. Prosić można po kilka razy. „Za chilkę!!!” - odpowiada raz po raz. Gdy jednak człowiek w zniecierpliwieniu wstanie do niego, chcąc go samemu przebrać, żeby nie marnować czasu...
- Ja saaaaaaam chcęęęęę! - i już zaczyna się wycie... i to takie od którego szyby zaczynają w oknach dźwięczeć, a szklanki stojące w szafce niemal się zarysowują. I wówczas łaskawie się ubiera, pociągając nosem i teatralnie pochlipując, całemu światu okazując swoją wielką krzywdę i niezrozumienie dla jego intencji.
A potem, ubrawszy się w tę swoją piżamkę, naciągnąwszy skarpetki, staje dumnie na kanapie i pyta słodkim głosikiem:
- Ładnie wyglądam???
...i weź wypomnij mu potem te histerie...
Pojawiały się też pierwsze świadome kłamstwa, choć bazują one raczej na chęci przekomarzania się niż na świadomym zatajaniu prawdy...
Daniel bawił się zabawkami, szukał czegoś w pudle i nagle słyszę takie ciche...
- Kurcze mać...!
- Daniel! - reaguję. - Coś ty powiedział?
- Nic nie mówiłem – Młody patrzy na mnie wzrokiem urażonej niewinności.
- Ale przecież słyszałem – upieram się.
- Nic nie słyszałeś – oświadcza butnie Daniel i spokojnie wraca do szperania w pudle...
...i dziwić się potem różnym znalezionym w internecie hasłom pokroju „Kochać czy zabić?”...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz